Jednym
ze sztandarowych haseł DOBREJ ZMIANY jest walka z nepotyzmem i kolesiostwem
poprzedniej ekipy. PiS twierdzi i niestety w znacznej mierze trzeba się z tym
zgodzić, że przez osiem lat rządów PO-PSL zawłaszczyły dla swoich działaczy
setki stanowisk. Nowa ekipa miała to diametralnie zmienić. Nowi ludzie na
stanowiskach przejętych po partyjnych nominatach, to wedle zapewnień
kierownictwa PiS, wybitni fachowcy, merytorycznie przygotowani do wypełniania
powierzonych im obowiązków.
Jak to funkcjonuje niech zobrazuje
najświeższy przykład. W ubiegły
piątek prezesi stadnin koni w Janowie Podlaskim i Michałowie zostali odwołani
ze stanowisk, mimo że pracowali w nich od kilkudziesięciu lat, byli świetnie
oceniani i odnosili sukcesy. Nowy prezes Janowa w swej pierwszej wypowiedzi
przyznał się bez żenady do absolutnej ignorancji w tej dziedzinie:
"Już widzę, że będzie to moja pasja życiowa.
Wcześniej też bardzo uwielbiałem konie, ale nie miałem takiej bliskiej
styczności z nimi".
Każdy myślący człowiek, nawet nie znający się na hodowli koni, zdaje sobie sprawę, że jest to materia niezwykle wrażliwa i nie da się kierować stadniną jak fabryką gwoździ. Cóż, obecnej władzy to jakoś nie przeszkadza. Można by rzec „Prawo Kalego” w czystej postaci. Dla tych, którzy nie czytali „W pustyni i w puszczy” Henryka Sienkiewicza poniższy cytat:
—
Powiedz mi — zapytał Staś — co to jest zły uczynek?
—
Jeśli ktoś Kalemu zabrać krowy — odpowiedział po krótkim namyśle — to jest zły
uczynek.
—
Doskonale! — zawołał Staś — a dobry?
Tym
razem odpowiedź przyszła bez namysłu:
—
Dobry, to jak Kali zabrać komu krowy.